Strajk w Norwegii komplikuje sytuację na rynku gazu i ropy Pracownicy norweskich platform wydobywczych ropy naftowej i gazu ziemnego zaczęli kilkudniowy strajk żądając podwyżki płac. Ich protest może zmniejszyć eksport gazu o połowę, komplikując sytuację powstałą po agresji Rosji na Ukrainę. Separacja i rozwód po norwesku. Wniosek o rozwód w Norwegii, także składamy w Urzędzie Wojewódzkim. To, co jest bardzo ważne, to fakt, że nie ma konieczności, w przypadku wniosku o rozwód, wcześniejszego składania wniosku o separację. To, co jednak musi zostać spełnione, to fakt, żeby oboje małżonkowie mieszkali osobno minimum Według Norweskiego Urzędu Statystycznego jesteśmy najliczniejszą mniejszością narodową w tym kraju, a liczba zarejestrowanych osób przekracza 100 tysięcy (dane z 2021). Książka „NOrWAY. Półdzienniki z emigracji” według słów autora nie jest reportażem, ani próbą odmalowania obrazu polskiego emigranta w Norwegii. W gotowości ponad 22 tysiące związkowców. Od niedzieli 16 kwietnia może dojść do strajku generalnego, w którym udział deklaruje 22 947 związkowców, jeśli związki zawodowe (LO) i Konfederacja Przedsiębiorców (NHO) nie wypracują kompromisu w sprawie rozliczenia płacowego. Pielęgniarki strajkują dla dobra nas wszystkich i komu życie miłe, ten strajk poprze. Dwie równoległe konferencje odbyły się w środę. Podczas gdy minister zdrowia mówił, że pielęgniarki dostały gigantyczne podwyżki, te równolegle dementowały tę informację. Na zdjęciu: 'wielka manifestacja' pracowników szpitala w Rzeszowie Według danych Centralnego Biura Statystycznego (SSB) z ostatnich lat coraz więcej Polaków decyduje się na powrót do kraju. W 2016 roku wciąż więcej osób zdecydowało się na wyjazd do Norwegii niż na reemigrację, jednak różnice zaczynają być coraz mniejsze niż w poprzednich latach, kiedy kraj fiordów musiał mierzyć się z najsilniejszą falą imigrantów zarobkowych. . Domagamy się od pracodawcy podpisania układu zbiorowego, czyli dostosowania warunków pracy do przepisów obowiązujących w Norwegii - powiedział jeden ze strajkujących Krzysztof Jedlikowski. Zatrudnieni w firmie Norse Production Polacy zdecydowali się na protest, gdy pracodawca zmienił na ich niekorzyść rotacyjny system pracy. Jak twierdzą, byli zmuszani nawet do 17-godzinnego dnia pracy. Według strajkujących nieprawidłowości w zarządzaniu firmą potwierdziła kontrola norweskiej inspekcji pracy. Spółka Norse Production jest zarejestrowana w Kołobrzegu oraz w miejscowości Skogsvag w okolicach Bergen, a jako pośrednik świadczy usługi dla norweskiego koncernu rybnego Sekkingstad AS. Według dyrektora Norse Production Toma Lerberga, który wypowiedział się w lokalnej gazety "Bergensavisen", podpisanie układu zbiorowego będzie oznaczać dla jego firmy poważne konsekwencje finansowe. Jeśli pracownicy otrzymają normalne godziny pracy, stracimy elastyczność i gwałtownie wzrosną koszty pracy - uważa Lerberg. Krzysztof Jedlikowski oraz jego koledzy uważają jednak, że pracodawca nie chce wziąć odpowiedzialności za ewentualne przestoje w pracy. Koszty utrzymania w Norwegii podczas oczekiwania na pracę są ogromne - twierdzi Jedlikowski. Wiadomość o strajku Polaków, którzy stanowią większość 120-osobowej załogi, szybko rozeszła się po całej Norwegii. Wsparcie okazało im kilkanaście związków zawodowych, a nawet firma współpracująca z Norse Production, która domaga się od niej zakończenie sporu. Protestujący Polacy otrzymali pomoc także z Polski, od NSZZ "Solidarność". Dzięki kampanii +Solidarności+ możemy przestrzec Polaków przed firmą Norse Production, która wciąż rekrutuje ludzi. Ostatnio otworzyła ona nawet biuro na południu Polski - powiedział Jedlikowski. W czwartek ma dojść do kolejnych rozmów między strajkującymi a pracodawcą z udziałem niezależnego mediatora. Polacy są zmęczeni przedłużającym się protestem, ale dzięki temu, że zapisali się do norweskiego związku zawodowego przemysłu rybnego, otrzymują wsparcie finansowe z centrali związkowej. Źródło: PAP, W marcu 1942 roku do Norwegii trafił pierwszy transport polskich jeńców wojennych. Byli to w większości uczestnicy kampanii wrześniowej, wzięci do niewoli i osadzeni w obozach jenieckich na terenie rzeszy. Dlaczego trafili do krainy fiordów? Hitler postanowił uczynić ten kraj częścią tak zwanego wału atlantyckiego czyli siecią umocnień ciągnącą się wzdłuż wybrzeża od południowej Francji aż do północnej Norwegii. Samo ukształtowanie terenu bardzo sprzyjało niemieckim planom strategicznym, jednak wykonanie umocnień było niezwykle trudne z tego samego powodu, a dodatkowo trzymilionowa Norwegia nie była w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości ludzi do wykonania tej gigantycznej pracy. Dlatego właśnie skierowano tu tysiące jeńców i robotników przymusowych. Założono około 500 obozów pracy, lecz nie funkcjonowały one jednocześnie, a w zależności od potrzeb. Często były tymczasowe, zaimprowizowane w szkołach lub innych budynkach, które łatwo było otoczyć drutem kolczastym. Warunki pracy przy budowie Festung Norge, czyli twierdzy Norwegia, której pozostałości możemy również obejrzeć w Møvik, były niesłychanie ciężkie. Więźniowie podzieleni na małe grupy, „komanda” pracowali bez względu na pogodę w trudnym terenie. Zimno i głód były nieodłącznymi towarzyszami niedoli. Poza pracą, większość czasu jeńcy poświęcali na „organizowanie” jedzenia, gdyż dieta obozowa była bardzo jałowa. Wodnista zupa, chleb a raczej coś co chleb przypominało, czasem ryby, gotowana brukiew oraz kawa z cykorii, stanowiły podstawę ich posiłków. Prócz Polskich jeńców wojennych, do Norwegii trafili między innymi także Francuzi, Rosjanie, Jugosłowianie. Ci ostatni traktowani byli ze szczególnym okrucieństwem, jako komuniści z partyzantki Tity dającej się Niemcom mocno we znaki na Bałkanach. Tak jak w większości obozów pracy, i tu więźniowie starali się sobie pomagać. Istniała także zasada spowalniania wysiłku. Trzeba było pracować, aby nie narazić się na represje i jednocześnie robić to tak wolno i nieudolnie, aby swoją pracą nie wzmacniać wojskowej potęgi Niemiec. Symbolem tego oporu był żółw, często malowany na ścianach baraków lub ryty w kamieniach. Łącznie do pracy w Norwegii trafiło około 17 tysięcy Polaków. Byli to jeńcy wojenni, pracownicy przymusowi oraz Polacy wcieleni do Wehrmachtu, którzy mieli pełnić rolę strażników. Co ciekawe w każdej z tych grup zdarzali się uciekinierzy. Po zakończeniu działań wojennych w maju Polscy oficerowie łącznikowi z ramienia rządu w Londynie działali w sprawie repatriacji rodaków, jednak jesienią 1945 sprawę przejęli przedstawiciele Polskiej Misji Repatriacyjnej, specjalnie powołanej w tym celu komórki komunistycznej władzy w Warszawie. Prowadzili oni weryfikację osób pragnących wrócić do kraju. Wielu siłą wcielonych do Wehrmachtu dostało decyzję odmowną. 11,4 tysięcy Polaków wyraziło chęć powrotu, około 2,3 tysięcy zdecydowało się pozostać na emigracji, oczywiście nie wszyscy zamieszkali w Norwegii. Pamięć o tych wydarzeniach jest zaniedbana i dlatego Narvik Krigsmuseum we współpracy z Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, organizuje wystawę poświęconą losom polskich jeńców wojennych w Norwegii. Wystawa została otwarta 28 września bieżącego roku w Narvik. Zachęcam wszystkich, którzy mają taką możliwość do odwiedzenia jej i zgłębienia swojej wiedzy. Wstęp wolny. Więcej informacji znaleźć można w tym linku: Ponad 70 Polaków od połowy września strajkuje w przetwórni ryb na wyspie Sotra w okolicach Bergen, domagając się poprawy warunków pracy. Protest wsparły norweskie związki zawodowe, a w Polsce NSZZ "Solidarność"."Domagamy się od pracodawcy podpisania układu zbiorowego, czyli dostosowania warunków pracy do przepisów obowiązujących w Norwegii" - powiedział PAP jeden ze strajkujących Krzysztof w firmie Norse Production Polacy zdecydowali się na protest, gdy pracodawca zmienił na ich niekorzyść rotacyjny system pracy. Jak twierdzą, byli zmuszani nawet do 17-godzinnego dnia pracy. Według strajkujących nieprawidłowości w zarządzaniu firmą potwierdziła kontrola norweskiej inspekcji Norse Production jest zarejestrowana w Kołobrzegu oraz w miejscowości Skogsvag w okolicach Bergen, a jako pośrednik świadczy usługi dla norweskiego koncernu rybnego Sekkingstad dyrektora Norse Production Toma Lerberga, który wypowiedział się w lokalnej gazety "Bergensavisen", podpisanie układu zbiorowego będzie oznaczać dla jego firmy poważne konsekwencje finansowe. "Jeśli pracownicy otrzymają normalne godziny pracy, stracimy elastyczność i gwałtownie wzrosną koszty pracy" - uważa Jedlikowski oraz jego koledzy uważają jednak, że pracodawca nie chce wziąć odpowiedzialności za ewentualne przestoje w pracy. "Koszty utrzymania w Norwegii podczas oczekiwania na pracę są ogromne" - twierdzi o strajku Polaków, którzy stanowią większość 120-osobowej załogi, szybko rozeszła się po całej Norwegii. Wsparcie okazało im kilkanaście związków zawodowych, a nawet firma współpracująca z Norse Production, która domaga się od niej zakończenie Polacy otrzymali pomoc także z Polski, od NSZZ "Solidarność". "Dzięki kampanii +Solidarności+ możemy przestrzec Polaków przed firmą Norse Production, która wciąż rekrutuje ludzi. Ostatnio otworzyła ona nawet biuro na południu Polski" - powiedział czwartek ma dojść do kolejnych rozmów między strajkującymi a pracodawcą z udziałem niezależnego mediatora. Polacy są zmęczeni przedłużającym się protestem, ale dzięki temu, że zapisali się do norweskiego związku zawodowego przemysłu rybnego, otrzymują wsparcie finansowe z centrali związkowej. Grupie Polaków zatrudnionych na wyspie Sotra po strajku udało się dojść do porozumienia z norweskim pracodawcą. fot. Mariusz Czwórnóg 11 października zakończył się strajk polskich pracowników zatrudnionych w spółce Norse Production, świadczącej usługi jako pośrednik dla koncernu rybnego Sekkingstad. Grupa Polaków protestujących na wyspie Sotra (niedaleko Bergen) po ponad miesiącu doszła z firmą do porozumienia – strony podpisały umowę zbiorową. Informacje o pomyślnym dla strajkujących finale protestu potwierdził na łamach Jarle Willhelmsen, zastępca Norweskiego Związku Zawodowego Przemysłu Spożywczego i Branż Pokrewnych (NNN), który reprezentował Polaków w sporze z norweską agencją. Po niemal 5-tygodniach strajku 70 zatrudnionych przez agencję – większość z nich stanowili Polacy – zapowiedziało powrót do pracy. Wszystko dzięki temu, że grupie protestujących udało się przekonać Norse Production do podpisania umowy zbiorowej, a właśnie dokument gwarantujący lepsze warunki pracy stanowił ich postulat. „To dla nas radosny dzień” Jarle Willhelmsen wyraził ogromne zadowolenie z zakończonego sukcesem strajku, a jego finał nazwał pełnym zwycięstwem. Mimo to podkreślił, że związkowi zostało jeszcze sporo pracy, ponieważ umowę zbiorową należy teraz wprowadzić w życie oraz wybrać przedstawicieli. – Mamy już ramy, które pozostało wypełnić – powiedział w rozmowie z obrotu sprawy cieszy się także szef Norse Production, Tom Lerberg. Rozmowy z przedstawicielami NNN z ostatniego tygodnia uznał za owocne. Otrzymał potwierdzenie, że firma działa zgodnie z prawem, a umowy przygotowane dla pracowników nie pogwałcają ustawy o środowisku pracy. Jak to się zaczęło? We wrześniowej rozmowie z MojąNorwegią jeden ze strajkujących na Sotrze Polaków, Mariusz Czwórnóg, wyjaśnił, że oficjalnym początkiem problemów ze spółką Norse Production była wizyta Norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet). Kontrola urzędników w grudniu 2016 roku wykazała liczne nieprawidłowości ze strony norweskich pracodawców, głównie niezgodny z prawem system wynagradzania nadgodzin. Oprócz tego zakwestionowano zbyt długi czas pracy (w niektórych przypadkach aż 3 tys. godzin rocznie). Z polecenia norweskiej PIP firma miała „niezwłocznie dojść do porozumienia z pracownikami” – tak, by obie strony były zadowolone z systemów rotacyjnych i ewentualnych nadgodzin. Więcej o początku strajku pisaliśmy w >>> tym ARTYKULE. Reklama Spółka Norse Production odniosła się do zarzutów strajkujących. Właściciel firmy, Tom Lerberg, tłumaczył wtedy, że system rotacyjny (5/3) to najwygodniejsza opcja. Wcześniej był to system 8/4, ale takiego układu nie zatwierdziło Arbeidstilsynet. Powiedział: – Pracujemy zgodnie z prawem. Pracownicy wiedzą, co podpisują. Mimo wielomiesięcznych negocjacji i nieustannych obaw o utratę stanowiska Polacy uznali, że brak umowy zbiorowej pomiędzy należącymi do związków zawodowych a agencją pośrednictwa pracy jest dla nich zbyt dużym zagrożeniem. Właśnie dlatego 8 września postanowili rozpocząć strajk. – Dotychczasowe umowy są w Norwegii po prostu nielegalne – tłumaczył Mariusz Czwórnóg. Dowiedz się, jak przebiegał protest Polaków na Sotrze. Kliknij >>> TUTAJ. To może Cię zainteresować Gjelds Monitor to narzędzie do monitorowania Twoich pożyczek i kart kredytowych w Norwegii. Porównanie Twoich rat na tle innych kredytobiorców. Pomocna ocena warunków Twoich pożyczek i kart kredytowych. Refinansuj i oszczędzaj Dowiedz się czy możesz obniżyć wysokość swojej raty za pomocą refinansowania. Ponad 6 500 razy użytkownicy włączyli monitorowanie swojego zadłużenia w Norwegii. Dzisiaj nie obejrzymy swoich ulubionych programów w polskiej telewizji, ani nie przeczytamy artykułów większości rodzimych serwisów informacyjnych – większość polskich mediów zawiesiło swoją działalność w dniu 10 lutego 2021. Wszystko z powodu nowych planów Zjednoczonej Prawicy, dotyczących „podatku od reklam”.„Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media”. – piszą w liście otwartym do polskiego rządu wydawcy kilkudziesięciu polskich mediów. Nowa danina Projekt ustawy rządu zakłada wprowadzenie tzw. składek pozyskiwanych z przychodów pochodzących z reklam, które publikowane są przez media. Danina dotyczyć ma zarówno reklam „konwencjonalnych”, czyli tych, które zobaczyć możemy w telewizji, radiu i prasie, jak i banerów widocznych w internecie. Dlaczego władza dąży do pozyskania funduszy właśnie w ten sposób i akurat teraz?Według rządu to sposób na walkę z koronawirusemPieniądze, pozyskane z obciążonych dodatkowymi podatkami mediów, przeznaczone miałyby być na trzy fundusze. Ich działalność związana ma być z przeciwdziałaniem konsekwencjom pojawienia się i rozprzestrzeniania wirusa SARS CoV-2. Wedle planów środkami pochodzącymi z mediów zasilone mają zostać trzy jednostki państwowe:50% ma być przeznaczone na Narodowy Fundusz Zdrowia,35% miałoby wesprzeć Fundusz Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów, który dopiero ma powstać, 15% ma wpłynąć do Narodowego Funduszu Ochrony płacenia składek mają być zobowiązane media, których łączny przychód pochodzący z reklam był większy niż 1 mln złotych. Dla prasy próg ma wynosić 15 podatku ma być uzależniona od różnych czynników i wahać się będzie w przedziale 2-15%.Dodatkowemu opodatkowaniu mają podlegać reklamy „towarów kwalifikowanych”, czyli lekarstw, wyrobów medycznych, suplementów diety i napojów z dodatkiem substancji słodzących – składka wyniesie w takim wypadku 4-15%.Poprawki do projektu można zgłaszać do 16 lutego, natomiast ustawa miałaby zacząć obowiązywać w lipcu tego mediówProjekt wywołał burzę wśród polskich wydawców. Media argumentują swój sprzeciw wobec „podatków od reklam” następującymi postulatami:danina może doprowadzić do splajtowania i tak już doświadczonych boleśnie przez pandemię wydawców,stawki są arbitralne, przez co różne koncerny odczują opodatkowanie niewspółmiernie,media państwowe mogą liczyć na dofinansowanie od rządu, które zrekompensuje im płacenie składek, wydawcy nieprzychylni obozowi władzy zostaną za to dotkliwie osłabieni,reklamy umożliwiają mediom finansowanie treści, które zapewniają w dużej mierze bezpłatny dostęp do informacji większości Polakom, a składka uszczupliłaby zdecydowanie te mediów w geście sprzeciwu zawiesiła na 24 godziny swoją działalność. Na portalach społecznościowych wielu Polaków solidaryzuje się z wydawcami, poprzez aktywne udostępnianie materiałów poruszających temat strajku oraz edycję swoich zdjęć treść listu otwartego do rządu RP z wyszczególnieniem sygnatariuszy znajdziesz pod tym linkiem.

strajk polakow w norwegii