Ofeminin. Świat kobiet. Zaszła w ciążę, gdy miała 13 lat. Hejterzy pisali, by poroniła. Redakcja. udostępnij artykuł. Maddie Lambert zaszła w ciążę w wieku 13 lat. W rozmowie z prasą ujawniła, że hejterzy wysyłali jej linki do klinik aborcyjnych i mówili, że mają nadzieję, iż umrze podczas porodu. Poprosiłem ją tylko raz, żeby się ze mną przespała, a ona się zgodziła. I zaszła w ciążę. Chociaż używaliśmy środków ochronnych. Nie pozostało nam nic innego, jak się pobrać. W wieku siedemnastu lat. Kayte ma troje małych dzieci (TikTok) 1. Zaszła w ciążę w wieku 14 lat. Kiedy Kayte miała zaledwie 14 lat zaszła w ciążę ze swoim pierwszym chłopakiem. Jak sama przyznaje, jej rodzice spóźnili się z rozmową na temat metod antykoncepcji, ponieważ poruszyli go, jak już znała wynik testu ciążowego. Niestety rodzice młodej Marta Mostowiak-Milecka-Wojciechowska-Budzyńska to fikcyjna postać, bohaterka serialu M jak miłość. Córka Lucjana i Barbary, matka Łukasza oraz Ani. Wojciechowska była sędzią Sadu Apelacyjnego. Marta jest zazwyczaj spokojną i cichą osobą. Jest troskliwa i opiekuńcza w stosunku do swojej dzieci. Z drugiej strony jako szanowany sędzia, jest zmuszona do zachowywania bezstronności Zaszła w ciążę, będąc w ciąży? Czy to możliwe? Okazuje się, że tak. Jedna z kobiet przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy dowiedziała się, że urodzi ona dwójkę dzieci, które wcale nie są bliźniakami. Z tłumaczeń lekarzy wynikało bowiem, że kobieta zaszła w kolejną ciążę, trzy tygodnie po pierwszym zapłodnieniu. . Statystyki pokazują, że co czwarta Polka usunęła ciążę, mimo to aborcja to wciąż temat tabu. Kiedy zaczniemy o tym głośno mówić? Czekamy na Wasze historie. A oto opowieść trzech pokoleń kobiet z jednej rodziny, gdzieś na polskiej prowincji. Nie żałuje decyzji o aborcji – mówi Maria, która zdecydowała się opowiedzieć historię swoją, swojej matki i swojej babci. Dziś Maria ma dziś 30 lat, pracuje w dużej korporacji, dobrze zarabia, ma dwoje dzieci. Trzecią ciążę usunęła. Maria wspomina jak pierwszy raz zaszła w ciążę z Markiem. Mieli po 19 lat, gdy zamieszkali razem. On chciał zostać ojcem w młodym wieku, ona chciała skończyć studia. Maria nie ma ojca. Wychowały ją kobiety, babcia i mama, katoliczki. – Między mną a Markiem było bardzo silne uczucie. Bardzo namawiał mnie na dziecko i w końcu mu uległam – mówi. Dziecko było planowane, ale radość Marka trwała niecały miesiąc. Tyle potrzebował, by uświadomić sobie, że wcale nie chce zostać ojcem. Przyszedł ze swoją matką, namawiali mnie, żebym pozbyła się ciąży, że zapłacą za zabieg, ale ja nie brałam tego wówczas pod uwagę. Pokochałam to dziecko – mówi z powagą. Marek wrócił do niej pod koniec ciąży. Ich syn miał zaledwie 4 miesiące, gdy Marysia zorientowała się, że spodziewa się kolejnego dziecka. Sylwia Chutnik o Natalii Przybysz i aborcji – Pytasz, dlaczego nie zabezpieczaliśmy się mimo wiedzy, pomimo że byłam już raz w ciąży? Nie wiem. Nie planowałam dziecka, a on zapewniał mnie, że jest ostrożny, że zdąży... Karmiłam jeszcze piersią. Mówi się, że wtedy trudniej o zapłodnienie... Tym razem również partner nalegał na aborcję. Przez telefon postawił warunek: zostanie z nią tylko jeśli pozbędzie się tej drugiej ciąży. Dotarło do mnie, że jeśli facet stawia mi takie warunki, to i tak z nim nie będę. Zdecydowałam się urodzić drugie dziecko. Jestem jedynaczką bez ojca, i wiem jakie to trudne. Chciałam, żeby dzieci miały siebie i żeby miały jednego ojca – tłumaczy Maria. Kobieta wróciła do rodzinnego domu. Pracowała, zaczęła zaoczne studia. Po kilku miesiącach Marek znów się pojawił w jej życiu. – Obiecał, że tym razem będzie inaczej, że będzie idealnym mężem, że zrozumiał, dorósł, bo wtedy był za młody... I urobił mnie - wzdycha. Pozwoliła mu wrócić. Znów zaszła w ciążę. Tym razem to ona podjęła decyzję, że nie urodzi kolejnego dziecka Markowi. – Jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży to nie zastanawiałam się czy to dziecko czy to tylko komórka. Znalazłam w internecie klinikę w Niemczech. O ciąży dowiedział się ksiądz, znajomy mojej matki. Dzwonił do mnie, pisał SMS-y, przekonywał. Jednak, że to nie ksiądz był 24-latką z dwójką dzieci. Musiałam podjąć tą decyzję sama. Maria opowiada, że jej wybory o urodzeniu dwójki dzieci pomimo nalegań partnera na aborcję i później o samej aborcji były dla niej bardzo trudne. Wiedziała jednak, że przed podobnymi wyborami musiały też stanąć kiedyś jej matka i jej babcia. Babcia Marii miała już bliźniaki, gdy poznała swojego drugiego męża. On też miał dzieci. Uznali, że wspólne dziecko mogłoby stać się ważniejsze od tych, które mieli z poprzednich związków. W PRL-u nikt nie robił z tego wielkiej sprawy. Z kolei matka Marii usunęła ciążę, gdy miała 19 lat. Marysię urodziła dużo później. Maria poddała się aborcji farmakologicznej. Do dziś nie żałuje decyzji, choć po aborcji pozostało poczucie winy. – Mimo, że od kilku lat biorę tabletki i zabezpieczam się, często śnią mi się koszmary, że zaszłam w ciążę. I przez sen zastanawiam się jak to możliwe. Ale czy dziś zdecydowałabym inaczej? Nie wiem. Myślę, że kobieta ma prawo zdecydować o swoim życiu, w momencie, gdy wie, że więcej nie udźwignie albo w momencie zagrożenia życia – mówi. Pytana co radziłaby córce, gdyby ta powiedziała, że jest w ciąży i chce usunąć dziecko odpowiada: - Moja decyzja, tak jak decyzja mojej mamy, nie powinna być dla niej żadną wskazówką. Rozmawiałabym z nią, ale dałabym jej wybór - podkreśla. Aborcja to problem powszechny. Dotyczył też naszych babć, matek, sióstr, koleżanek. To temat dramatyczny i bolesny, ale istniejący. Dopóki kobiety nie zaczną głośno o tym mówić, nic się nie zmieni. Zacznijmy mówić. Na Wasze historie i komentarze czekam pod mailem: @ Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo Toneka i Justin bardzo przeżyli śmierć pierwszego dziecka. Kiedy dowiedzieli się, że ponownie zostaną rodzicami, a ciąża przebiega prawidłowo, nie kryli radości. Jednak widok nowo narodzonej córeczki bardzo ich zaskoczył. Okazało się, że dziewczynka ma ciemne plamy na całym ciele. Zobacz film: "Zaszła w ciążę dzięki in vitro, urodziła dziecko z zespołem Downa" spis treści 1. Ciąża po stracie dziecka 2. Znamiona melanocytowe 1. Ciąża po stracie dziecka Toneka Rogers i Justin Robinson poznali się w szkole średniej i od razu w sobie zakochali. Już wtedy wiedzieli, że chcą spędzić ze sobą życie. Po kilku latach para pobrała się, a w 2019 roku okazało się, że wkrótce zostaną rodzicami. Niestety, podczas ciąży wystąpiły komplikacje. Toneka cierpiała na syndrom HELLP (ciężką postać stanu przedrzucawkowego), przez co dziecko urodziło się przedwcześnie. Mimo ciężkiego stanu Justice (bo tak rodzice nazwali córeczkę), lekarze byli pewni, że dziewczynka przeżyje. Jednak zaledwie cztery tygodnie później niespodziewanie zmarła. Pięć miesięcy po tym wydarzeniu, okazało się, że Toneka ponownie zaszła w ciążę. Ze względu na poprzednią stratę, była to ciąża wysokiego ryzyka. Dlatego też kobieta była pod stałym nadzorem lekarzy. Jireh urodziła się ze znamionami na całym ciele (EastNews) 2. Znamiona melanocytowe Jednak tym razem ciąża przebiegła książkowo, a mała Jireh urodziła się w czerwcu 2021 roku. Para była początkowo zaniepokojona, ponieważ dziewczynka miała ciemne plamy na całej skórze, ale lekarze szybko uspokoili młodych rodziców, że znamiona są tylko powierzchowne, a Jireh jest całkowicie zdrowa. Jireh (Instagram) Okazało się, że dziewczynka ma wrodzone znamiona melanocytowe (CMN). Choroba jest spowodowana nieprawidłowym rozwojem komórek barwnikowych w pierwszym trymestrze ciąży i występuje u około jednego proc. niemowląt na całym świecie. Stan nie zagraża życiu, ale istnieje zwiększone ryzyko wystąpienia czerniaka. Ze względu na środki ostrożności związane z pandemią koronawirusa, Toneka i Justin zaczęli udostępniać zdjęcia swojej córki na Instagramie dla swojej rodziny. Jednak niezwykły wygląd ich córeczki przyciągnął uwagę również innych użytkowników. Teraz konto poświęcone dziewczynce ma prawie 10 tysięcy obserwujących. Rodzice przyznają, że uwielbiają pokazywać światu swoją piękną córeczkę i bardzo się cieszą, że Jireh dorośnie w świecie, który coraz bardziej akceptuje różnice. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Polecane polecamy fot. Adobe Stock Zjesz coś, zanim Robert przyjdzie z pracy? – zapukałam do pokoju córki, ale gdy otworzyłam drzwi, głos zamarł mi w gardle. Anetka leżała na łóżku, przykryta pledem po sam czubek głowy. W pierwszej chwili pomyślałam, że może jest chora, ale przecież jeszcze kilkanaście minut temu, po powrocie do domu, nie wyglądała tak, jakby coś jej dolegało. – Co się stało, kochanie? – podeszłam do niej z niepokojem. – Źle się czujesz? – Robert odszedł, zostawił list, wszystko skończone – głębiej naciągnęła na siebie koc. – No co ty mówisz, może to tylko jakieś nieporozumienie – usiadłam przy niej. Przecież nawet nie zauważyłam, żeby między nimi niespodziewanie coś się popsuło. Robert był narzeczonym Anety – starszy od niej o dziesięć lat, spokojny człowiek. Miał poważne zamiary wobec mojej córki. Ostatnie kilka lat spędził za granicą, teraz zajmował kierownicze stanowisko w jakiejś firmie. Dobrze wychowany, elegancki, zawsze bardzo uprzejmy i grzeczny, spodobał mi się, gdy tylko go poznałam. Tylko jak dla mnie, za mało się uśmiechał, wciąż był poważny, małomówny, niemal każde słowo trzeba było wyciągać z niego siłą. Ale skoro Anetka kochała jego, a on ją, no to chyba wszystko było w porządku. Życzyłam im szczęścia i nie miałam nic przeciwko temu, żeby zamieszkali już teraz w naszym domu. Po co mieli tracić pieniądze na wynajmowanie czegoś, skoro u mnie było im całkiem dobrze. Z radością patrzyłam na szczęście mojej córki, z niecierpliwością czekałam na czerwiec, kiedy to młodzi zaplanowali ślub. Co prawda tylko cywilny, bo Robert miał tam jakieś swoje przekonania, ale z tym musiałam się pogodzić. Ważne, że Anetka nie miała nic przeciwko temu, w końcu to ona wychodziła za mąż. No a teraz, gdy ją zobaczyłam taką zapłakaną, serce mi się krajało. I ta kartka od Roberta, że odchodzi, że wszystko skończone i to z winy Anetki, bo ona nie dotrzymała umowy... – Ale co to znaczy? – jeszcze raz zerknęłam na nierówne, nerwowe, tak bardzo niepasujące do niego pismo Roberta. – O jakiej umowie on pisze? I wtedy Anetka zaczęła jeszcze rozpaczliwiej szlochać. Potrząsała tylko głową, patrząc na mnie, jakby nie mogła wydobyć z siebie słowa. – No powiedzże coś w końcu, dziecko – potrząsnęłam ją lekko za ramię. – Co wyście za umowę mieli? Majątkową? – Nie, mamo, no coś ty – jęknęła Aneta. – Jemu chodzi o to – położyła dłoń na swoim brzuchu. Umówili się, że nigdy nie będą mieć dzieci Patrzyłam na nią przez dość długą chwilę w milczeniu. Ten jej gest był taki wymowny, mógł oznaczać tylko jedno… – Jesteś w ciąży? – spytałam cicho, a gdy skinęła głową wzięłam córkę w ramiona, uścisnęłam mocno. – Tak się cieszę, naprawdę, przecież dziecko to wielka radość jest, więc czemu ty płaczesz? – niczego nadal nie rozumiałam. I wtedy Anetka zaczęła opowiadać. Cichym, urywanym głosem mówiła, że gdy tylko jej związek z Robertem nabrał poważniejszego charakteru, on od razy zastrzegł, że nie chce mieć dzieci. Nigdy. I żeby ona nawet o tym nie myślała. – Ale dlaczego? – przerwałam jej w pewnej chwili. – Przecież oboje pracujecie, macie gdzie mieszkać – nagle coś zaświtało mi w głowie. – A może on jest obciążony jakąś dziedziczną chorobą? – popatrzyłam na córkę ze strachem. Anetka zaprzeczyła natychmiast, twierdząc, że rozmawiała z narzeczonym na ten temat, wszystko było w porządku, ale mimo to nie chciał mieć dzieci. I zostawił jej wybór: albo przystanie na jego warunek, albo będą musieli się rozstać. – No i zgodziłam się, mamo – chlipnęła Aneta. – Ale myślałam, że on to tak tylko teraz mówi, a potem z czasem odmieni mu się, a jak już zajdę w ciążę, to będzie musiał się z tym pogodzić, no, bo niby dlaczego nie moglibyśmy mieć dziecka. – No właśnie – przytaknęłam. – I wiesz, kilka dni temu zrobiłam testy, bo coś było ze mną nie tak, chociaż przecież biorę tabletki – westchnęła córka. – Nie planowałam tego, naprawdę, ale ten nasz ostatni wyjazd w góry, zmiana klimatu, podobno wszystko może się zdarzyć – zamilkła na moment. – I powiedziałam mu wczoraj o tym, a on… – znowu w jej oczach zabłysły łzy. – On się po prostu dzisiaj wyprowadził, zabrał trochę swoich ubrań i zostawił tę kartkę... Zaczęłam Anetę uspokajać, wmawiając jej, że wszystko jeszcze dobrze się ułoży. Ale Robert nie wrócił tego wieczoru ani następnego. Nie odbierał też telefonów od Anetki ani ode mnie. A gdy córka pojechała do niego do firmy, powiedzieli jej, że wziął kilka dni urlopu, z możliwością przedłużenia go. Aneta kompletnie się załamała. Żal było patrzeć na jej smutek, zwłaszcza że przecież była w ciąży. Jej rozpacz była poważnym zagrożeniem dla maleństwa, które rosło w niej. A prawdę powiedziawszy, niewiele mogłam zrobić, zupełnie nie wiedziałam, jak jej pomóc. Córka obdzwoniła wszystkich jego kolegów i żaden z nich nic nie wiedział o Robercie. Albo nikt nic nie chciał powiedzieć. A ja jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że ten facet mógł być tak nieodpowiedzialny i tak nikczemny, żeby zostawić kobietę w ciąży i po prostu uciec. Nie, moja intuicja mówiła mi, że on wcale taki nie jest, że tu musiało zajść coś zupełnie innego. Tylko co? – A może powinnaś pojechać do któregoś z tych facetów, zwłaszcza do tych, z którymi się przyjaźnił, zapytać wprost, gdzie on jest – zaproponowałam jej. – Robert miał mało znajomych – potrząsnęła głową. – On zamieszkał w naszym mieście dopiero rok temu, przedtem był kilka lat za granicą. Wiedziałam, że narzeczony córki wychował się w domu dziecka, nie miał żadnej rodziny. No, ale przecież musiał mieć jakichś kumpli, chociażby tych, z którymi chodził na mecze, pamiętałam jakiegoś Mietka, z którym znali się od dawna. – Mamo, ale przecież nie mogę tak chodzić po jego kolegach, wypytywać o niego, no bo jakby to wyglądało – Aneta pokręciła głową. – Jest ojcem twojego dziecka – zaoponowałam. – I nieważne, jaką umowę mieliście, skoro już tak się stało, jak się stało, trzeba wziąć odpowiedzialność. Dziecko nie jest niczemu winne. Musisz go odnaleźć. I wtedy przyszło mi coś do głowy. Robert dużo pracował w domu, wciąż przynosił jakieś papiery, nad którymi siedział nieraz do późnej nocy, widziałam często zapaloną lampkę na jego biurku. Miał w pokoju Anetki sporo swoich rzeczy, szafki, półki, biurko, w nich książki, jakieś dokumenty, papiery, rzeczy osobiste. Mimo że odszedł kilka dni temu, nie zabrał wszystkiego. Sama córka mówiła, że strasznie się wtedy zdenerwował, gdy powiedziała mu o dziecku, spakował tylko jakieś ubrania do podręcznej torby, zostawił ten list i po prostu uciekł. – A może trzeba by przejrzeć szuflady jego biurka? – zaproponowałam córce. – Obejrzeć te dokumenty, może tam coś znajdziemy, jakąś wskazówkę, gdzie może być, dokąd pojechał. – No co ty, mamo, mam grzebać w jego osobistych rzeczach? – obruszyła się Anetka. – To nie byłoby uczciwie, nigdy w życiu tego nie zrobię. A poza tym mam swój honor, skoro on mnie porzucił, to ja go nie chcę znać, nie jest wart tego, żeby być ojcem mojego dziecka. – Nawet tak głupio nie myśl, ja nie wierzę, że on jest taki, a trochę znam się na ludziach – odparłam stanowczo. – Coś tu musiało się stać, o czym nie wiemy. Po długich wysiłkach udało mi się wreszcie przekonać córkę, że powinnyśmy przejrzeć jego rzeczy. W biurku nie znalazłyśmy niczego interesującego, jakieś dokumenty, rachunki, opracowania związane z jego firmą. Ale trochę mnie zdziwiło, że nie było tu żadnych bardziej osobistych pamiątek, zdjęć, każdy przecież ma coś takiego, nawet mężczyźni. Już miałyśmy zrezygnować i dać spokój tym poszukiwaniom, gdy w ostatniej szufladzie, na samym dnie w rogu, natrafiłam na metalowe, niewielkie pudełko, pachnące tytoniem. – Wygląda na to, że twój ukochany był kiedyś amatorem fajki – uśmiechnęłam się, oglądając uważnie pudełko. Jeszcze przez moment wahałam się, a potem szybkim ruchem otworzyłam je. Spodziewałam się tam znaleźć akcesoria do palenia fajki, ale ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam tylko jakąś grubą, zaklejoną, nieopisaną kopertę. – A cóż to może być? – Mamo, lepiej to zostawmy to – Anetka pokręciła głową. – Naprawdę nie powinnyśmy. – A ja myślę, że tak – powiedziałam, chociaż w głębi serca czułam, że to, co chcę zrobić jest niewłaściwie. Nie powinnam otwierać tej koperty. Przeczucie mówiło mi jednak, że ona zawiera coś ważnego, coś, co może mieć wpływ na bieg wydarzeń. A dla mnie w tamtej chwili liczyło się tylko dobro mojej córki i dziecka, którego ojcem był człowiek mający jakąś tajemnicę, i klucz do niej właśnie trzymałam w ręku. Delikatnie podważyłam nożykiem zaklejony brzeg koperty. Wypadło z niej kilka zdjęć. I zanim zdążyłam podnieść wzrok na córkę, usłyszałam jej cichy, pełen rozpaczy okrzyk. Aneta wpatrywała się w zdjęcia, a jej twarz zrobiła się prawie przeźroczysta. Bez słowa wyjęłam jej jedną z fotek z dłoni. Był na niej mój przyszły zięć, trzymający na barana roześmianego, może trzyletniego chłopczyka. Obok stała uśmiechnięta, jasnowłosa kobieta, patrząca na nich z miłością. Na pozostałych fotkach widniały te same osoby. – O Boże! – wyrwało mi się mimo woli. – Co to jest? – On ma żonę i syna... – wyszeptała Aneta. – To dlatego nie chciał ze mną mieć dzieci, byłam dla niego tylko zabawką, na chwilę, pewnie się z nią pokłócił, wyrzuciła go z domu, nie miał się gdzie podziać, więc znalazł sobie ciepły kącik u mnie… – mówiła córka coraz szybciej, jak nakręcona, zupełnie nad sobą nie panując. – Zaczekaj – chwyciłam ją za rękę. – Nie myśl tak szybko, bo wymyślisz nie wiadomo co – przyjrzałam się uważnie zdjęciu, a potem odwróciłam je. Na odwrocie widniała napisana ołówkiem data, sprzed ponad czterech lat. – Zobacz, to są stare zdjęcia – powiedziałam. – Oni się pewnie rozwiedli, to jakaś dawna historia. – Ale on nigdy mi nie mówił, że miał kiedyś rodzinę, że ma dziecko – wykrzyknęła Aneta. – Przecież chyba powinnam wiedzieć, prawda – popatrzyła na mnie z gniewem. – A teraz co, tak się przestraszył, że znowu będzie ojcem, że aż uciekł? Nie chcę go więcej widzieć, drań jeden – ze złością strząsnęła zdjęcia na podłogę. – Nie chcę go w moim życiu, ani w życiu mojego dziecka. Pomyślałam, że może to i dobrze, że jej rozpacz zamieniła się w gniew. Może łatwej jej będzie dojść do siebie po tym wszystkim. Cała sprawa nie dawała mi spokoju. Nie mogłam uwierzyć, że mój przyszły zięć okazał się takim niegodziwcem, że miał gdzieś tam żonę i dziecko, a zawracał głowę mojej córce. On nie wyglądał na takiego, znałam się trochę na ludziach. Trudno mi było pogodzić się z tym, że wykorzystał ją i gdy zaszła w ciążę, tak po prostu zostawił. Ta sprawa była zbyt poważna, ważyło się przecież życie i szczęście dwóch najbliższych mi osób, mojej córki i jej nienarodzonego dziecka. Skoro Anetka uniosła się dumą i ambicją, ja powiedziałam sobie, że będę mądrzejsza od niej i wezmę sprawę w swoje ręce. I dlatego sama postanowiłam go odnaleźć. Wiedziałam, gdzie pracował i chociaż wciąż był na urlopie, zdecydowałam się porozmawiać z jego kolegą z firmy, tym, którego nieraz widziałam u nas w domu, gdy wracali razem z meczu. Pamiętałam nawet, że miał na imię Mietek. No więc któregoś popołudnia zaczaiłam się na tego całego Mietka na parkingu. Podeszłam do niego, gdy tylko wyszedł z biura. Trochę się zdziwił, gdy go zaczepiłam, ale musiał mnie też poznać, bo wyraźnie się speszył. – Mogłabym z panem chwilę porozmawiać? – spytałam bez ogródek. – Jestem matką Anety. – Wiem, kim pani jest – skinął głową i rozejrzał się niepewnie dookoła, jakby bojąc się, że ktoś nas może zobaczyć. – Ale doprawdy nie wiem, o czym moglibyśmy rozmawiać i… – Muszę dowiedzieć się, gdzie jest Robert – nie pozwoliłam mu dokończyć. – I proszę mi wierzyć, że moja determinacja jest tak wielka i nie dam się zbyć. – Ale dlaczego ja? – pokręcił głową. – Bo pan jest chyba jego jedynym przyjacielem, jakiego ma w tym mieście i pan powinien wiedzieć, gdzie on jest i co się dzieje – patrzyłam mu prosto w oczy. – No, chyba że wrócił do swojej żony i synka – zaatakowałam go znienacka. W tym momencie Mietek popatrzył na mnie tak, jakby ducha zobaczył, zmieszał się jeszcze bardziej, aż się cofnął o krok. A ja napierałam na niego coraz bardziej. – I proszę powtórzyć to swojemu przyjacielowi, że znajdę go u tej żony, chociażby na końcu świata i wykrzyczę im obojgu, co o nim myślę – wykrzyknęłam z gniewem, po czym odwróciłam się, zamierzając odejść. – Proszę zaczekać – usłyszałam za sobą głos mężczyzny. – Powiem Robertowi o naszym spotkaniu. Nie spodziewałam się, że Robert zadzwoni do mnie jeszcze tego samego dnia. Gdy usłyszałam jego głos w komórce, tak mi się dziwnie na sercu zrobiło, wydawał się taki zgnębiony, jakby to jego jakaś krzywda spotkała, nie moją córkę. Zaproponował spotkanie następnego dnia, prosił tylko, żebym nic nie mówiła Anecie. Umówiliśmy się w kawiarni. Szłam tam nazajutrz z duszą na ramieniu. Bo mimo wszystko obawiałam się tego, co on mógł mi powiedzieć. Ale też na dnie serca miałam nadzieję... – Poprosiłem panią o rozmowę, bo nie wiem, jak zareagowałaby Aneta, gdy poznałaby prawdę – powiedział zaraz w pierwszych słowach. – Nie chciałem jej krzywdzić, ale gdy dowiedziałem się o dziecku, to mnie przerosło – jego twarz wyrażała ból. – Ja nie mogę mieć już dziecka, nigdy więcej, nie ja, nie po tym, co zrobiłem – głos mu się załamał, sądziłam, że za moment się rozpłacze. – I tak bardzo się przestraszyłem, gdy Aneta powiedziała mi, że jest w ciąży... – zamilkł. Milczałam, nie chciałam go ponaglać. Widziałam, jak ciężko mu było mówić. W końcu popłynęły jego ciche, bolesne słowa. O tym, jak przed laty pokochał dziewczynę, ożenił się, wkrótce został ojcem. Urodził im się cudowny synek, który był jego oczkiem w głowie. Ale po pewnym czasie przestało mu się układać z żoną, w ich małżeństwie psuło się coraz bardziej. I któregoś dnia, po kolejnej awanturze, wzburzony wypadł z domu, wsiadł do samochodu, chciał pojechać gdzieś przed siebie, żeby nie słuchać jej wymówek, nie patrzeć na jej gniew. Zaślepiony złością, ruszył szybko z podwórka, nie widząc, że ich synek jeździ tam na rowerku… – Nawet nie poczułem uderzenia, tylko usłyszałem krzyk żony, zobaczyłem ich we wstecznym lusterku, potrącony rowerek, leżącego Tomka i żonę zbiegającą po schodach… – Robert schował twarz w dłoniach, nie mógł dalej mówić, płakał bezgłośnie. Ja też nie byłam w stanie się odezwać, po tym, co usłyszałam. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, każde zatopione w swoich myślach, nie patrząc na siebie. W końcu ja pierwsza oprzytomniałam. Położyłam dłoń na ręce Roberta, oderwałam ją od jego twarzy. – To minęło – szepnęłam. – Tego nic nie zmieni, ani twoja rozpacz, ani poczucie winy, ale musisz nauczyć się z tym żyć. – Nie mogę – potrząsnął głową. – Dostałem dwa lata, siedziałem w więzieniu, nie byłem wcale za granicą, Anna rozwiodła się ze mną, nie chciała mnie znać, a ja myślałem, że już nigdy z nikim… – spojrzał na mnie z rozpaczą. – Ale gdy poznałem Anetę, pokochałem ją. Przyrzekłem sobie jednak, że nie będę mieć już dziecka. Bałem się, że znowu mógłbym mu zrobić krzywdę, dlatego uciekłem. Siedzieliśmy długo w tej kawiarni, rozmawialiśmy. Zdawałam sobie sprawę, jak wielkie poczucie winy ciąży nad Robertem, ale wiedziałam też, że nie może z nim wiecznie żyć. Że musi sobie dać szansę, nie był złym człowiekiem, nie chciał tego, co się stało. I został już ukarany za to, co zrobił. I że ten ciężar jego winy nie może spaść na drugie dziecko, które dopiero ma się urodzić. A on sam potrafi być na pewno dobrym ojcem, takim, jakim był dla swojego synka. I udało mi się przekonać Roberta, że powinien spotkać się z Anetką, porozmawiać z nią, powiedzieć jej to wszystko, co teraz wyznał mnie. Przekonałam go, że oboje mają prawo do szczęścia, on także, pomimo tego, co się kiedyś stało. I że nie można wiecznie w życiu uciekać. Trzeba stawić mu czoło, a dużo łatwiej jest to zrobić, gdy obok siebie ma się kochającego człowieka. Zwłaszcza gdy w niedługim czasie przybędzie jeszcze jeden, maleńki człowieczek, maleńka miłość. A ja wierzyłam, że córka jeszcze będzie szczęśliwa u boku swojego ukochanego, razem z moim wnukiem. Więcej prawdziwych historii:„Nie mogę zabrać męża na urlop, bo... czeka tam mój kochanek. Nasza relacja trwa od 5 lat”„Teściowa mnie nienawidzi, bo idealną kandydatkę dla swojego syna wybrała już 20 lat temu”„Mój narzeczony pod wpływem alkoholu potrącił człowieka. Policjantom powiedział, że to ja prowadziłam auto”„Byłam pewna, że mój mąż ma romans. Ukrywał jednak coś o wiele gorszego...” Charlotte miała córkę, kiedy ponownie zaszła w ciążę. Dużym szokiem dla niej i jej partnera była wiadomość o bliźniakach. Jednak wkrótce okazało się, że dzieci będzie jeszcze więcej. "Mój brzuch był gigantyczny". Zobacz film: "Odporność a COVID-19. Jak działa laktoferyna?" 1. Zaszła w ciążę, będąc w ciąży Charlotte już podczas pierwszego badania dowiedziała się, że jest w ciąży z bliźniakami. Kobieta była w szoku, ponieważ nie wiedziała czego się spodziewać. Jednak to był dopiero początek zaskakujących wiadomości, które miały dopiero nadejść. @tamingtriplets This Doc didn’t prepare us at all for the shock 😅 How was this 1 year ago?? Most emotional day of my life!! Happy, scared, overwhelmed, blessed, shocked….. Once in a lifetime experience 🤍🤍🤍 ##triplets ##tripletreveal ##pregnancyannouncement ##tripletpregnancy ♬ original sound - Taming Triplets "Będziesz miała troje dzieci" – usłyszała od lekarza, wykonującego badanie USG. Okazało się, że lekarz odkrył kolejny płód, który został poczęty około 10. dni po pierwszym zapłodnieniu. Doszło do tzw. superfetacji. Młodzi rodzice zaniemówili z wrażenia, ponieważ zdali sobie sprawę, że zamiast trójki dzieci będą mieli czworo. Narzeczony kobiety był pewien, że to primaaprilisowy żart. "Lekarz w ogóle nas nie przygotował na tę wiadomość – mówi Charlotte. – W dodatku zachowywał się tak, jakby takie rzeczy zdarzały się codziennie" - dodaje. Charlotte (Facebook) Od tamtej pory minął rok, a szczęśliwa mama postanowiła podzielić się swoją historią na TikToku, gdzie opisała całą ciążę i trudny przedwczesny poród. "Mój brzuch był gigantyczny. Niestety dzieci zdecydowały się wyjść trzy miesiące przed terminem – mówi Charlotte. - Kolejne 65 dni były niezwykle trudne, ponieważ musiały leżeć w inkubatorach. Kiedy w końcu wróciłyśmy do domu.. To był najlepszy dzień w moim życiu! Kocham te dziewczyny i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę się tym z wami podzielić" - dodaje. 2. Czym jest superfetacja? Superfetacja to niezwykle rzadka sytuacja, do której dochodzi, gdy kobieta zostanie zapłodniona, będąc już w ciąży. Charakteryzuje się zapłodnieniem i implantacją drugiej komórki jajowej do macicy kilka dni lub tygodni po pierwszym zapłodnieniu. W takim przypadku oba płody mają różny wiek ciążowy i daty porodu. Jest to niezwykle rzadkie zjawisko i w literaturze medycznej opisano mniej niż takich 10 przypadków. Najczęściej występuje wśród kobiet poddawanych zabiegom in vitro. By doszło do superfetacji, muszą zostać spełnione trzy warunki. Przede wszystkim kobieta musi owulować podczas pierwszej ciąży, uwalniając w ten sposób komórkę jajową. Następnie komórka jajowa musi zostać zapłodniona przez plemnik, by ostatecznie z powodzeniem zagnieździć się w macicy ciężarnej. Jest to trudne, ponieważ organizm na ogół nie uwalnia niezbędnych hormonów, jeśli kobieta jest już w ciąży. Mimo to takie sytuacje się zdarzają coraz częściej. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Polecane polecamy MATEUSZA 1:18-25 ŁUKASZA 1:56 JÓZEF DOWIADUJE SIĘ, ŻE MARIA JEST W CIĄŻY MARIA ZOSTAJE ŻONĄ JÓZEFA Maria jest w czwartym miesiącu ciąży. Jak pamiętamy, trzy miesiące spędziła u swojej krewnej Elżbiety na wzgórzach judejskich na południu. Ale teraz wróciła do domu w Nazarecie. Wkrótce wszyscy dowiedzą się o jej ciąży. Pomyślmy, jak stresująca jest dla niej ta sytuacja! Ponadto Maria jest narzeczoną miejscowego cieśli o imieniu Józef i wie, że zgodnie z Prawem Bożym danym Izraelitom zaręczona kobieta, która by dobrowolnie współżyła z innym mężczyzną, ma być ukamienowana (Powtórzonego Prawa 22:23, 24). Dlatego chociaż Maria nie dopuściła się niemoralności, pewnie zastanawia się, jak wytłumaczy swój stan Józefowi i jaki obrót przybiorą sprawy. Ponieważ Marii nie było trzy miesiące, Józef bez wątpienia bardzo chce ją zobaczyć. Kiedy się spotykają, Maria prawdopodobnie mówi mu o ciąży i najlepiej jak potrafi, próbuje wytłumaczyć, że stało się to za sprawą świętego ducha Bożego. Możemy jednak sobie wyobrazić, że Józefowi bardzo trudno to zrozumieć i w to uwierzyć. Józef wie, że Maria jest dobrą kobietą i cieszy się wzorową opinią. Bardzo ją kocha. Ale mimo jej wyjaśnień nie może oprzeć się myśli, że zaszła w ciążę z jakimś innym mężczyzną. Nie chce, żeby została ukamienowana ani publicznie zniesławiona. Postanawia więc potajemnie się z nią rozwieść. W tamtych czasach narzeczonych traktowano jak małżeństwo, a do zerwania zaręczyn wymagany był rozwód. Józef wciąż rozważa zaistniałą sytuację, aż w końcu zasypia. We śnie ukazuje mu się anioł Jehowy i mówi: „Nie bój się ożenić z Marią, swoją narzeczoną, bo zaszła w ciążę za sprawą ducha świętego. I urodzi syna, a ty masz mu nadać imię Jezus, bo on wybawi swój lud od grzechów” (Mateusza 1:20, 21). Kiedy Józef się budzi, jest bardzo wdzięczny za otrzymane wyjaśnienie! Bezzwłocznie wykonuje to, co polecił anioł. Zabiera Marię do swojego domu. Ten publiczny akt jest w zasadzie równoznaczny z ceremonią ślubu i poświadcza, że od tej pory są małżeństwem. Niemniej Józef nie utrzymuje kontaktów seksualnych z Marią przez cały okres jej ciąży. Kilka miesięcy później Józef razem z Marią, która jest w zaawansowanej ciąży, muszą opuścić Nazaret i wybrać się w daleką podróż. Dokąd się udają, skoro Maria ma wkrótce urodzić?

jak maryja zaszła w ciążę